top of page

20

Stycznia 2012
PREMIERA

Tytuł oryginalny:  Amador

Reżyseria: Fernando León de Aranoa

Produkcja: Hiszpania 2011

Obsada: Magaly Solier, Celso Bugallo, Pietro Sibille, Nacho Ruiz Capillas

Wersja: Z napisami

Wiek: 18+

Czas trwania: 112 min

Amador

Nowe dzieło reżysera „Księżniczek” i „Poniedziałków w słońcu” (Fernando León de Aranoa) podejmuje temat ludzkich podobieństw, które mogą wystąpić niezależnie od wieku, narodowości i statusu społecznego.

 

Marcela mieszka na obrzeżach Madrytu ze swoim chłopakiem Nelsonem. Sfrustrowana niewygórowanymi ambicjami Nelsona postanawia go zostawić. Wtedy odkrywa, że jest w ciąży. Informacje o niej zachowuje dla siebie. Jest zmuszona do podjęcia pracy a decyzję o odejścia od Nelsona odkłada na później. Rozpoczyna pracę jako opiekunka starego i przykutego do łóżka Amadora, podczas gdy jego rodzina wyjeżdża na wakacje. Na początku ich relacja jest szorstka i sucha, ale zacieśnia się, kiedy poznają swoje głęboko skrywane tajemnice. To podświadome porozumienie dwóch osób dotkniętych zupełnie inną samotnością staje się coraz silniejsze.

 

Recenzja filmu

Artur Zaborski

Film (grudzień 2011)

"Ciężarna emigrantka i niedołężny starzec"

 

Choć „Amador” to produkcja hiszpańska, to estetycznie i stylistycznie bliżej jej do kinematografii Ameryki Łacińskiej, szczególnie do tych krajów, które kiedyś były hiszpańskimi koloniami. Takie wrażenie sprawia perspektywa, która podporządkowana jest imigrantce Marceli. Dziewczyna skrywa przed światem dwie tajemnice: ciążę i... no, właśnie – kolejna pojawia się dopiero w drugiej części filmu, dlatego nie czuję się upoważniony do jej wyjawienia tym bardziej, że film Fernando Leona de Aranoa potrafi zaskoczyć. Pozornie wszystko jest tu utarte do znanego schematu: biedna, ciężarna imigrantka dostaje szansę od losu – ma zaopiekować się niedomagającym starcem, tytułowym Amadorem. Niby od razu wiadomo, co się stanie: bohaterowie zbliżą się do siebie, wymienią doświadczeniem et cetera. Rzeczywiście, początkowo wszystko przebiega zgodnie z tym założeniem, ale reżyser sprytnie myli tropy, aż do zupełnie nieoczekiwanego finału, kiedy to jeden z sekretów wychodzi na jaw, wywołując zaskakujące konsekwencje.

„Amador” nie pozwala zamknąć się w konwencji dramatu, choć jest to kino robione jak najbardziej serio, niosące ze sobą bolesne treści i wywołujące przemyślenia i emocje. Na szczęście de Aranoaw nie należy do smutasów. W jego filmie znalazło się miejsce na wiele zabawnych sytuacji (do moich ulubionych należy rozmowa Marceli z prostytutką, kiedy okazuje się, że rozmodlone dewotki i dziwki cierpią na podobne schorzenie – ból kolan), które bawią, ale nie odrywają od najważniejszych wątków. Dzięki temu film jest wyważony, a bohaterka zachowuje wiarygodność.

bottom of page